
Zamieszczone w tym dziale teksty i materiały można kopiować i publikować w innych miejscach pod warunkiem zachowania ich treści w niezmienionej formie oraz podania źródła, np. betel.kz.pl, BETEL.Tv. Zabrania się natomiast czerpania zysku z wykorzystanych materiałów lub ich części.
Zapraszamy do studiowania wykładów pastora Michała Hydzika odczytywanych podczas wtorkowych nabożeństw przez Damiana Zajonca. Poza wersją audio dostępną w dziale "Kazania", udostępniamy także oryginalne zapiski pastora Michała w kolejnych seriach: Chrzest w Duchu Świętym, praca Ducha Świętego oraz Dary Ducha Świętego.
Uczniowie idący do Emaus odchodzili z Jerozolimy pełni smutku i beznadziei. Wiemy, że powodem ich rozczarowania, były niewłaściwe, fałszywe oczekiwania, gdyż spodziewali się czegoś, czego Bóg nigdy nie obiecał, ale z ich punktu widzenia na tamten moment mieli podstawy do tego by tak się czuć. Otóż wszystko, co budowali przez ostatnie trzy lata legło w gruzach. Oczekiwali, że Jezus w końcu rozprawi się z rzymskim okupantem, przyniesie wolność dla Izraela, a oni zasiądą w jego rządzie jako ministrowie (mówiąc współczesnym językiem). Tymczasem Jezus nie żyje!
We wcześniejszych artykułach skupiałem się na tym czym jest chrzest i jakie ma on duchowe znaczenie. Teraz jeszcze parę uwag bardziej praktycznych.
W poprzednim artykule starałem się odpowiedzieć na pytanie czym jest chrzest w duchowym znaczeniu. Teraz chcę ten temat kontynuować. Przypomnę, że jest on jako baptidzo (zanurzenie) obrazem pogrzebu starego człowieka, jest aktem posłuszeństwa Bożemu nakazowi i jest też oczywistym naśladownictwem mistrza – Jezusa, który dał nam przykład. Te odpowiedzi (z poprzedniego artykułu) nie wyczerpują tematu i z resztą nie sposób w formie krótkich felietonów dać wyczerpującą pełną odpowiedź. Jednak zanim przejdę do bardziej praktycznych zagadnień (w następnym artykule) związanych z chrztem, jeszcze rozszerzę odpowiedź na pytanie czym jest (bądź nie jest) chrzest.
I co z tym chrztem? To jest pytanie które wciąż stawia sobie niejedna osoba.
W naszym kraju poprzez tradycję, ale też i sam język, istnieje w świadomości ludzi przekonanie, że chrześcijaninem człowiek staje się poprzez chrzest. Powszechnie utarło się przekonanie, że słowo chrześcijanin wywodzi się ze słowa chrzest, co jest nieprawdą, gdyż pochodzi od imienia Chrystus. O tym już wspomina Biblia, mówiąc o mieszkańcach Antiochii, którzy widząc życie, zachowanie i funkcjonowanie uczniów Jezusa, nazwali ich po raz pierwszy Chrześcijanami (Dz Ap 11,26), gdyż widzieli w nich podobieństwo do Chrystusa.
Tytuł niniejszego artykułu jest cytatem z księgi Aggeusza, gdzie Bóg domaga się, by Jego lud poświęcił czas na budowę Jego Świątyni, kosztem zajmowania się swoimi sprawami. Bóg kierując te słowa do Judejczyków, którzy powrócili z niewoli, oczekuje posłuszeństwa, każąc im się zastanowić nad swoim życiem. Pisząc poprzedni artykuł „radość z posłuszeństwa” myślałem, że dzieląc się tymi myślami, właśnie zakańczam już ciągnący się od dłuższego czasu cykl artykułów, których głównym przesłaniem była nadrzędna myśl: bądźmy wykonawcami Słowa, nie tylko słuchaczami. Jednak przez te wakacyjne miesiące, Bóg do naszego zboru skierował tak wiele słów (i w kazaniach, i w słowach proroczych), wzywając nas do szukania go czystym sercem, że nie sposób nie zapytać po raz kolejny: Co z tym zrobimy? Czy nawet zgadzając się z ich treścią, zajmiemy się swoją codziennością, nie wprowadzając ich w życie, czy naprawdę przejmiemy się Bogiem i będziemy z całego serca go szukać, zabiegać o Jego obecność, usuwając z życia wszystko to, co go zasmuca?!
Od października głównym tematem poruszanym w tych artykułach jest próba odpowiedzi na pytanie, co robimy ze słyszanym Bożym Słowem, ostrzeżenie jak bardzo niebezpiecznym jest niewykonywanie Jego Słowa, a też i zachęta, że warto być posłusznym. W niektórych miesiącach przerywałem ten cykl, gdyż różne wydarzenia, czy okoliczności (choćby święta) wymagały zmiany tematu. W tym artykule, choć miałem zamiar kontynuować ten temat i być może go już zakończyć, znów jednak kalendarz zborowy wymusza po raz kolejny zmianę tematu...
Cztery wcześniejsze artykuły poświęciłem na próbę znalezienia odpowiedzi na jedno ogromnie ważne pytanie: Co robimy z usłyszanym Bożym Słowem?
Wszyscy dobrze wiemy, jak wiele Słowa Bożego słuchamy, uczestnicząc w niedzielnych i wtorkowych nabożeństwach, na grupach domowych, obficie też karmimy się Słowem, czytając i studiując go codziennie, mamy go więc ogromną obfitość, nasze głowy i serca są nim nasycone. Wciąż jednak nie daje mi spokoju pytanie, w jakim stopniu to wszystko przekłada się na nasze codzienne życie?...
W tym szczególnym grudniowym czasie, kiedy w zdecydowanej większości w naszych domach panuje jeszcze świąteczna atmosfera, ale też i oczekiwanie na to, co Nowy Rok przyniesie, warto przez chwilę przypomnieć sobie tamte chwile, gdy narodził się Zbawiciel. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze – bo samo to wydarzenie było ogromnym cudem samo w sobie, wyrazem miłości Boga do człowieka. Po drugie – w czasie gdy na świecie dominuje trend, by fakt narodzenia Pana wyeliminować ze świadomości ludzkiej, my powinniśmy głośno przypominać światu, że …oto narodziło się dziecko, Syn jest nam dany (Izaj 9,5). Szatan nie mogąc do końca wykreślić tego wydarzenia z kalendarza, próbuje na inne sposoby osiągnąć zamierzony efekt, a to poprzez używanie innego nazewnictwa (w niektórych krajach mówi się np. „święta św. Mikołaja”, albo „zimowe święta”), a to poprzez skoncentrowanie uwagi ludzi na wszystkim innym niż faktyczny ich sens. Ludzie jakże często są skoncentrowani na ceremoniałach, tradycji, wirze przygotowań, do tego stopnia, że wielu zupełnie nie ma świadomości, co tak naprawdę się wydarzyło w Betlejem za czasów króla Heroda...
Dzisiejszy artykuł jest kontynuacją poprzednich, w których rozważałem kwestię bycia wykonawcą Słowa, nie tylko słuchaczem, oszukującym samego siebie. Pisałem na postawie życia króla Saula do jakiej zatwardziałości można doprowadzić swoje serce, które w wyniku niereagowania na wyraźne Boże polecenia staje się zatwardziałe i odporne na Słowo. Jak tragicznie zakończyło się jego życie! Skończył jako szukający porad u wróżki i zmarł przedwczesną, straszną śmiercią, choć tak dobrze rozpoczął...
A około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga, więźniowie zaś przysłuchiwali się im. Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi, a więzy wszystkich się rozwiązały. (Dz Ap 16,25-26)
Czytając po raz kolejny historię Pawła i Sylasa zawsze zwracałem uwagę na ich determinację w uwielbieniu dla Boga, na to jak bezkompromisowo koncentrują się właśnie na Nim, a nie na swojej beznadziejnej sytuacji. Ale ostatnio dostrzegłem coś jeszcze w tej relacji, coś co bardzo dotknęło mojego serca, bo jest wyzwaniem dla każdego z nas, ciebie i mnie. Ich modlitwa i pełne poświęcenia uwielbienie było odpowiedzią dla ludzi znajdujących się wokół nich. Przez swoją postawę Paweł i Sylas nie tylko zmieniali rzeczywistość swojej sytuacji, ale byli odpowiedzią na problemy, tragedie i więzy ludzi wokół nich.
W poprzednim artykule zacząłem rozważanie na temat słuchania i WYKONYWANIA Bożego Słowa. Czytanie, słuchanie Słowa jest czymś podstawowym w życiu każdego chrześcijanina. Tak jak nie da się żyć bez jedzenia, tak samo w duchowym sensie niemożliwym jest, by żyć bez karmienia się Bożym Słowem. Ale Biblia wyraźnie ostrzega, że samo czytanie - bez wprowadzania tego w czyn - jest niebezpieczne, bo po pierwsze nie ma z tego żadnego trwałego duchowego efektu, a po drugie stwarza fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Jezus kończąc Kazanie na Górze, jakże bogate w treść, daje obraz dwóch budowniczych. Jezus jakby czyni podsumowanie całego Kazania, mówiąc: tyle usłyszeliście, tyle słowa przyjęliście, ale na nic to się nie przyda jeśli tego nie wprowadzicie w codzienne życie...
Być odpornym na Słowo, to słyszeć Słowo Boże, mówić, że je kocham, twierdzić, że jestem posłuszny, ale nie postępować według niego! W służbie dla Pana, ale też i w codziennym naszym chrześcijaństwie musimy zawsze stawiać sobie pytanie na ile Słowo Boże, które czytamy, słuchamy, a nawet innym zwiastujemy zmienia nas samych, na ile go po prostu wykonujemy!!! To jest moja zachęta, czy ostrzeżenie powtórzone za Jakubem, który przestrzega swoich czytelników pisząc: A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie...
„Gdy będziesz przechodził przez wody, będę z tobą, a gdy przez rzeki, nie zaleją cię; gdy pójdziesz przez ogień nie spłoniesz, a płomień nie spali cię” (Izaj 43,2)
Księga Nehemiasza, którego imię oznacza "Jahwe pociesza", opisuje nam żydowskiego przywódcę, którego cechy są dla nas tak bardzo dziś pożądane. Jest to wzór człowieka, który wykonywał zadanie nie do wykonania. Z ogromną wiarą, ale i determinacją sięga po to, co przed nim, po to, co zostało w nim wzbudzone tylko i wyłącznie poprzez bliską i głęboką osobistą relację z Bogiem. Jeżeli mamy do wykonania jakiekolwiek wielkie przedsięwzięcie, zarządzanie i motywowanie ludzi, stanie na czele większego czy mniejszego dzieła – nie możemy zignorować nauki płynącej z życia Nehemiasza, wręcz przeciwnie, znajdziemy tu wiele inspirujących zachowań i wzorców dla siebie. Gwarantuję Ci to...